Kronika Zagłębiowska - 1934

Z WikiZagłębie

1 stycznia

Krwawy wieczór Sylwestrowy w Sosnowcu, trzech ciężko rannych dogorywa w szpitalu.

W dniu sylwestrowym mieszkanie Bałdysów przy ul. Wschodniej 14 w Sosnowcu, było terenem krwawej bojki sąsiadów, która skończyła się fatalnie. Do mieszkania Bałdysów, żegnających stary rok, usiłowało wtargnąć trzech osobników, Wiktor Gola, Antoni Jusica i Tomasz Niedzielski, wszyscy z Sosnowca, którzy, będąc lekko „zalani”, usiłowali załatwić z Bałdysami stare porachunki. Gdy pertraktacje „pokojowe” z intruzami nie dały rezultaty, doszło między domownikami Stanisławą Bałdys, Bolesławem Bałdysem. Walerją Bielawską i Stanisławem Falfusem, a wyżej wymienionymi do bojki, która zamieniła się w krwawą masakrę. Domownicy, uzbroili się w siekiery, tasak i bagnet i krwawo odparli atak. Wszyscy trze napastnicy padli na podłogę, krwawiąc tak mocno, że wkrótce z powodu dużego upływu krwi i osłabienia stracili przytomność. Przewieziono ich do szpitala w stanie bardzo ciężkim. Wszyscy odnieśli tak poważne rany, że zachodzi obawa o ich życie. Uczestnicy krwawego sylwestra staną przed sądem.

Śmierć pod kołami pociągu. Straszne samobójstwo dziewczyny w Będzinie.

Rano Będzin obiegła wieść o strasznem samobójstwie młodej dziewczyny, która obok ul. Kołłątaja rzuciła się pod pociąg, ponosząc śmierć na miejscu. Po przejściu pociągu na torze znaleziono tak strasznie poszarpane zwłoki, że widok ich budził dreszcz grozy. Na miejscu zjawiła się policja, która rozpoznała w zwłokach 18-letnią Otylię Błaszczykiewiczownę. Jak stwierdzono, dziewczyna od kilku tygodni popadła w ciężką chorobę, co tak podziałało na nią, że postanowiła popełnić samobójstwo. Wybrała na to dzień starego roku. Przez całą noc i nad ranem B. widziano w stanie podchmielonym spacerującą obok przejazdu kolejowego. Zapytana, co tam robi, przez jednego ze znajomych, odpowiedziała, że już dość ma życia i popełni samobójstwo. Zwłoki samobójczyni umieszczono w kostnicy.

Do Palestyny.

Emigracja żydów z Zagłębia do Palestyny trwa, mimo przeszkód ze strony władz angielskich. Z Olkusza wyjechało znowu 27 rodzin żydowskich, a na zezwolenie czeka jeszcze kilkunastu żydów.

2 stycznia

Okradziony wagon z przesyłką „dyplomatyczną w Sosnowcu.

W ub. wtorek nadszedł do Sosnowca wagon z umeblowaniem dla konsulatów francuskiego, japońskiego i włoskiego. Wagon ten został wysłany z Paryża i był nadany do Warszawy. Na dworcu w Sosnowcu służba kolejowa zauważyła, że wagon jest wprawdzie zamknięty i opieczętowany, jednak okienko wagonu było uszkodzone. Wobec tego wagon otworzono i zbadano jego zawartość, przyczem stwierdzono, że szereg drogocennych przedmiotów nieznani sprawcy skradli w drodze. O wypadku zawiadomiono policję, która wszczęta energiczne dochodzenia, poczem wagon pod eskortą policyjną wysłano w dalszą drogę. Szkoda nie została dotychczas ustalona.

3 stycznia

Pasierb okradł ojczyma.

Zamieszkały przy ul. Nowopogońskiej w Czeladzi. L. Szczepański żalił się przed policją że pasierb jego, Jan Jasiński za namową swych przyjaciół ukradł mu schowane w sienniku 30 zł i przepił pieniądze z przyjaciółmi. Jest to naprawdę przykładna wdzięczność pasierba.

Tajemnicza Kradzież Samochodu.

P. Franciszek Tytko, szofer, zam. w Sosnowcu, zameldował policji o kradzieży samochodu ciężarowego z przyczepą, wartości kilkudziesięciu tysięcy złotych. Kradzież ta przedstawia się tak tajemniczo, że z podaniem szczegółów wstrzymujemy się aż do ukończenia śledztwa

Tragiczna sytuacja hutników w Dąbrowie.

W lokalu przy ul. Robotniczej, odbyło się zebranie hutników, na którem omawiano sytuację w hutnictwie, która stale się pogarsza. Sytuacja robotników hut staje się podrostu tragiczną. Przemawiali pp. Czarny i Kubis. Wniosków nie powzięto.

Nieszczęśliwe wypadki przy pracy.

Na kopalni „Saturn” miały miejsce dwa nieszczęśliwe wypadki, które na szczęście nie pociągły za sobą ofiar w ludziach. Robotnikowi Stefanowi Milczarkowi duży kamień spadł na nogę, a Władysławowi Żakowi lat 18 z Czeladziwózek strzaskał łokieć. Obydwaj są w szpitalu.

Błyszczące Cacko za 30zł.

P. Emanuel Kiełbasa, z Wielkich Hajdatków będąc w Sosnowcu, ucieszył się, gdy na ulicy Dekerta zaczepiony został przez nieznanego „Rosjanina”, który łamaną polszczyzną proponował mu okazyjne kupno drogocennego pierścionka. Z „czystego greckiego złota“. Olśniony błyszczącem cackiem p. Kiełbasa, oglądał się niespokojnie na wszystkie strony, obawiając się. ażeby go ktoś nie podkupił P. Emanuel, gdy nadszedł drugi osobnik, twierdząc. że jest zegarmistrzem i na złocie zna się doskonale, skwapliwie wyjął 30 zł. I wręczył rzekomemu Rosjaninowi. Oszuści szybko ulotnili się bez śladu, a p. Kiełbasa dopiero w domu poznał swoje „szczęście". Opowiedział o wszystkiem policji w Sosnowcu, lecz co mu to pomoże?

Podchmielony żołnierz zdemolował piwiarnię. Występ wojowniczego telegrafisty z Zagórza”

Onegdaj w jednej z piwiarń w Zagórzu, pod Sosnowcem, miała miejsce niezwykła awantura. Do lokalu przybył żołnierz i pułku łączności, Edmund Kawka, przebywający na urlopie, już w stawie podchmielonym W pewnej chwili zachowujący się zbyt głośno Kawka. począł krzyczeć i demolować urządzenie lokalu, co wywołało popłoch. Nikt nie odważył się interweniować, ponieważ żołnierz wywijać zamaszyście bagnetem. Gdy mu zwrócono uwagę na splamienie munduru, Kawka odpowiedział obelgą, pod adresem państwa, nie nadającą się do powtórzenia. W końcu zerwał ze ściany portret dostojnika państwowego, rzucając go na podłogę. Przybyła policja obezwładniła żołnierza, osadzają go w więzieniu w Będzinie. Odpowiadać on będzie przed sądem wojskowym.

Cudem uniknęli strasznej śmierci. Niezwykłe przeczucie „bieda-szybowców” z Zagłębia.

Z Wojkowic Komornych donoszą nam o niespotykanym wypadku ocalenia dwuch bezrobotnych „bieda-szybowców”, którzy już czuli na sobie zimny powiew śmierci. Do jednego z licznych „bieda-szybów” spuścili się na linie dwaj bezrobotni, jeden Nowak, znany wśród bezrobotnych mieszkaniec Wojkowic. W chwili, gdy tylko bezrobotni dotknęli stopami dna szybiku, doznali niezwykłego wrażenia, tak, jakgdyby znaleźli się w grobie. Przeszedł ich niewytłumaczony dreszcz trwogi, a czoła zrosił im zimny pot. Nie wiedząc, dlaczego poczuli gwałtowną chęć jaknajszybszego znalezienia się znowu na powierzchni, to też jeden z nich wsiadł do prowizorycznej windy i dawszy sygnał koledze na powierzchni, począ wyjeżdżać do góry. Nowak, który miał czekać swej kolejki na wyjazd, w ostatniej chwili przerażony nienznanem niebezpieczeństwem chwycił się silnie nóg swego kolegi w windzie i w ten sposób począ również opuszczać szybik. Jeszcze winda z „bieda-szybowcami” nie dosięgła powierzchni, gdy rozległ się tajemniczy szmer i trzask i nagle ściany szybiku runęły. Obaj robotnicy zdołali się uratować, przyczem Nowakowi obsuwająca się ziemia zasypała nogi. Nawet „bieda-szybowcy”, pracujący w ciągłem niebezpieczeństwie utraty życia byli poruszeni wypadkiem, a cudem uratowani Nowak i jego kolega, znalazłszy się już na powierzchni w bezpiecznem miejscu, ze silnego wzruszenia tak osłabli, że przez godzinę nie mogli się nawet ruszyć z miejsca.


Tragiczny wypadek górnika na kopalni „Karol”. Ciężko ranny walczy ze śmiercią.

Z Zagórza (Zagłębie) donoszą o tragicznym wypadku, jaki miejsce w podziemiach kopalni „Karol”. Górnik Władysław Sokół, zam. na kolonii „Piekło", w Golonogu, przygnieciony został spadającemi zwałami węgła i dopiero po dłuższej chwili wydobyli go koledzy. Nieszczęśliwy ma złamanych kilka żeber i zgnieciona klatkę piersiową tak strasznie, że po oswobodzeniu go, nie mógł mówić ani nawet oddychać. W stanie bardzo ciężkim rannego górnika przewieziono do szpitala, gdzie walczy ze śmiercią. Jest charakterystyczne, że przed dwoma tygodniami Urząd Górniczy ze względów bezpieczeństwa zanknął kopalnie „Karol” i tylko na skutek usilnej interwencji, oraz przez wzgląd na pozbawienie ludzi pracy, ministerstwo pozwoliło kopalnię ponownie uruchomić. Władze kopalni winny jednak zwrócić większą uwagę na bezpieczeństwo robotników.

Krwawa zbrodnia na tle nieporozumień sąsiedzkich w Zawierciu. Morderca skazany na trzy lata więzienia.

Dom nr. 5 przy ul: Rzecznej w Zawierciu był widownią krwawej tragedii na tle nieporozumień sąsiedzkich między rodzinami Zadrosów i Wnuków, będących właścicielami przyległych do siebie posesyji. Powodem zawiści, jaką żywili do siebie sąsiedzi. byt spór o przejazd, który był wspólny dla obydwuch posesyj. Długoletnia nienawiść sąsiedzka przypieczętowana została krwawą zbrodnią. Zadrosowie. znani zresztą z zaczepnego i mściwego charakteru, uplanowali, nie puszczać przez przejazd nikogo z rodziny Wnuków Kiedy uzbrojeni w kije, czatowali, nadszedł Roman Wnuk, głowa powaśnionej rodziny. Na dany znak pierwszy wybiegł z mieszkania 24-letni Tadeusz Zadros. dzierżąc w jednie ręce kij, w drugiej rewolwer i kierując broń w stronę bezbronnego Wnuka, zawołał: „Z tego. chamie, chcesz zginąć, czy od kija?” Wnuk, widząc się w niebezpieczeństwie, chciał schwycić za kamień i schylił się, by go podnieść, lecz w tym momencie otrzymał straszny cios kijem w tył głowy. Głuchy trzask kości czaszkowej, zlał się z ostatniem jękiem, kaki wydał Wnuk, padając na ziemię bez życia. Mordercę aresztowano i osadzono w wiezieniu będzińskiem. Prócz niego zatrzymano jego matkę, 54-letnia Marcjannę. kiura podżegała syna do zbrodni, oraz rodzeństwo zbrodniarza, 27-letniego Zygmunta. 28-letniego Witosława, 21-letnia Natalią 1 25-letnia Sabinę. Dokonana przy ul. Rzecznej w Zawierciu zbrodnia, znalazła obecnie epilog przed Sądem Okręgowym w Sosnowcu przed którym stanęła cala rodzina Zadrosów. Ponieważ na rozprawę powołano przeszło 40 świadków, proces trwał od ub. tygodnia i zakończył się dopiero w ub. Wtorek. Wieczorem ogłoszony został wyrok, skazujący Tadeusza Zadrosa na trzy lata więzienia. zaś pozostałych oskarżonych na sześć miesięcy z zawieszeniem wykonania kary. Łagodny wymiar kary sąd motywował tem, że morderstwo popełnione zostało w stanie silnego afektu.


(Źródło: "7 groszy")