Prolog (Andrzej Niemojewski): Różnice pomiędzy wersjami

Z WikiZagłębie
(Kategoria BZ, przebudowa, redakcyjne.)
Linia 1: Linia 1:
[[Plik:Teatr Zagłębia03.jpg|thumb|400px|recht|Teatr Zimowy w Sosnowcu. Fotografia z [[1898]] roku]]
{{Biblioteka Zagłębiaka infobox
| okładka = Prolog przedstawienie Zemsta Teatr Zagłębia 0001.jpg
| tytuł = Prolog
| autor = [[Andrzej Niemojewski]]
| liczba stron =
| format =
| rok wydania = [[1897]]
| miejsce wydania = [[Sosnowiec]]
| wydawca =
| www =
}}
==Informacje==
'''Prolog''' - krótka forma teatralna napisana z okazji otwarcia [[Teatr Zagłębia (Sosnowiec)|Teatru]] w [[Sosnowiec|Sosnowcu]] przez poetę [[Andrzej Niemojewski|Andrzeja Niemojewskiego]]. ''Prolog'' oparty został na motywach zagłębiowskiego folkloru górniczego. Sławił "geniusz" sztuki i jego sojusz ze światem pracy.


==[[Teatr Zagłębia (Sosnowiec)|Teatr w Sosnowcu]]==
==Otwarcie [[Teatr Zagłębia (Sosnowiec)|Teatru w Sosnowcu]]==
 
W dniu [[6 lutego]] [[1897]] roku w [[Sosnowiec|Sosnowcu]] odbyło się uroczyste otwarcie [[Teatr Zagłębia (Sosnowiec)|Teatru zwanego wówczas Zimowym]]. Miejscowy zespół amatorski, pod kierunkiem [[Kazimierz Lesiewicz|Kazimierza Lesiewicza]], wystawił wówczas ''Zemstę'' Aleksandra Fredry.
W dniu [[6 lutego]] [[1897]] roku, w [[Sosnowiec|Sosnowcu]] odbyło się uroczyste otwarcie [[Teatr Zagłębia (Sosnowiec)|Teatru zwanego wówczas Zimowym]]. Miejscowy zespół amatorski, pod kierunkiem [[Kazimierz Lesiewicz|Kazimierza Lesiewicza]], wystawił ''Zemstę'' Aleksandra Fredry.
   
   
Spektakl ten  poprzedziła jednak inscenizacja '''''"Prologu"''''' - krótkiej formy teatralnej napisanej specjalnie na tą okazję przez poetę [[Andrzej Niemojewski|Andrzeja Niemojewskiego]]. Dopiero następnego dnia, [[7 lutego]] [[1897]] teatr objął jego pierwszy dyrektor: [[Czesław Teofil Janowski]], który przybył do [[Sosnowiec|Sosnowca]] z własnym zawodowym zespołem aktorskim.
Spektakl ten  poprzedziła inscenizacja ''Prologu'' - autorstwa poety [[Andrzej Niemojewski|Andrzeja Niemojewskiego]]. Dopiero następnego dnia tj. [[7 lutego]] [[1897]] teatr objął jego pierwszy dyrektor: [[Czesław Teofil Janowski]], który przybył do [[Sosnowiec|Sosnowca]] z własnym zawodowym zespołem aktorskim.


'''''"Prolog"''''' oparty został na motywach zagłębiowskiego folkloru górniczego, sławił "geniusz" sztuki i jego sojusz ze światem pracy.
==Prolog==
 
Opis sceny:<br>
==Opis sceny==
Po lewej od widza odkrywka kopalni z wychodzącym na powierzchnię chodnikiem, w którym
Po lewej od widza odkrywka kopalni z wychodzącym na powierzchnię chodnikiem, w którym
rozlegają się uderzenia kilofów. Bije z niego światło lampek. Dokoła bryły węgla i łupku, kilka porzuconych oskardów, wózek górniczy. W głębi lesista okolica. Po prawej zielone wzgórze i droga, ginąca za sceną. Lewa strona tonie w mroku.
rozlegają się uderzenia kilofów. Bije z niego światło lampek. Dokoła bryły węgla i łupku, kilka porzuconych oskardów, wózek górniczy. W głębi lesista okolica. Po prawej zielone wzgórze i droga, ginąca za sceną. Lewa strona tonie w mroku.


Z prawej strony ponad wzgórzem rozpina się światłość. W chwili po podniesieniu zasłony wynurza się z chodnika górnik, podnosi rękę do czoła, patrzy pod światłość i wydawszy stłumiony okrzyk zawraca się do chodnika, kiwając w głąb na innych. Rozlega się tam z kolei gwar głosów, huk kilofów milknie. Kilku górników wychyla się z chodnika, wszyscy patrzą z wyrazem zdumienia w kierunku wzgórza, nad którym rozpięta jasność, wołając pół okrzykami jeden przez drugiego.
Z prawej strony ponad wzgórzem rozpina się światłość. W chwili po podniesieniu zasłony wynurza się z chodnika górnik, podnosi rękę do czoła, patrzy pod światłość i wydawszy stłumiony okrzyk zawraca się do chodnika, kiwając w głąb na innych. Rozlega się tam z kolei gwar głosów, huk kilofów milknie. Kilku górników wychyla się z chodnika, wszyscy patrzą z wyrazem zdumienia w kierunku wzgórza, nad którym rozpięta jasność, wołając pół okrzykami jeden przez drugiego.
 
[[Plik:Teatr Zagłębia03.jpg|thumb|300px|recht|Teatr Zimowy w Sosnowcu. Fotografia z [[1898]] roku]]
'''GÓRNICY: '''  
'''GÓRNICY: '''  


Linia 110: Linia 120:


cdn.
cdn.
[[Kategoria:Biblioteka Zagłębiaka]]

Wersja z 20:03, 14 lip 2014

Biblioteka Zagłębiaka
Prolog przedstawienie Zemsta Teatr Zagłębia 0001.jpg
Tytuł Prolog
Rok wydania 1897
Miejsce wydania Sosnowiec
Autor
Autor Andrzej Niemojewski

Informacje

Prolog - krótka forma teatralna napisana z okazji otwarcia Teatru w Sosnowcu przez poetę Andrzeja Niemojewskiego. Prolog oparty został na motywach zagłębiowskiego folkloru górniczego. Sławił "geniusz" sztuki i jego sojusz ze światem pracy.

Otwarcie Teatru w Sosnowcu

W dniu 6 lutego 1897 roku w Sosnowcu odbyło się uroczyste otwarcie Teatru zwanego wówczas Zimowym. Miejscowy zespół amatorski, pod kierunkiem Kazimierza Lesiewicza, wystawił wówczas Zemstę Aleksandra Fredry.

Spektakl ten poprzedziła inscenizacja Prologu - autorstwa poety Andrzeja Niemojewskiego. Dopiero następnego dnia tj. 7 lutego 1897 teatr objął jego pierwszy dyrektor: Czesław Teofil Janowski, który przybył do Sosnowca z własnym zawodowym zespołem aktorskim.

Prolog

Opis sceny:
Po lewej od widza odkrywka kopalni z wychodzącym na powierzchnię chodnikiem, w którym rozlegają się uderzenia kilofów. Bije z niego światło lampek. Dokoła bryły węgla i łupku, kilka porzuconych oskardów, wózek górniczy. W głębi lesista okolica. Po prawej zielone wzgórze i droga, ginąca za sceną. Lewa strona tonie w mroku.

Z prawej strony ponad wzgórzem rozpina się światłość. W chwili po podniesieniu zasłony wynurza się z chodnika górnik, podnosi rękę do czoła, patrzy pod światłość i wydawszy stłumiony okrzyk zawraca się do chodnika, kiwając w głąb na innych. Rozlega się tam z kolei gwar głosów, huk kilofów milknie. Kilku górników wychyla się z chodnika, wszyscy patrzą z wyrazem zdumienia w kierunku wzgórza, nad którym rozpięta jasność, wołając pół okrzykami jeden przez drugiego.

Teatr Zimowy w Sosnowcu. Fotografia z 1898 roku

GÓRNICY:

- Skarbnik!

- To nie Skarbnik!

- Ale Skarbnik, na pewno Skarbnik!

- Ola Boga!

- Uciekaj, kto żyw!

- Nieszczęście nam przyniesie!

- Święta Barburko, patronko górników, miej nas w swojej opiece!

(Małe zamieszanie wśród górników)

- Nie uciekajcie! Skarbnik Was nie zje!

- Kogoś Skarbnik prowadzi!

- Jakiś duch z nim idzie!

- Teraz nic nie widać!

- Ech, to nie był Skarbnik...

(Górnicy uspakajają się)

- Co ty gadasz; nie Skarbnik! Skarbnik, jak tu stoję, Skarbnik! Jeno dziś w śtajgrowskim przebraniu, broda konopiata po pas!

- Jej, jej, jej, jej!

- Kogoś cięgiem oprowadza, taką jasną postać, nic jeno oprowadza a wszystko pokazuje. Teraz znikli za górką. Już ich ludzie widzieli. Powiadali mi, co się ten jasny duch ociągał a Skabnik muino odpowiadał: "Nic to, pójdź dalej!" I na wszystkie strony w okolusieńko kilofem pokazywał i śmiał się. Cięgiem oprowadzał i śmiał się!

- Matko Boża, idą znów!

- Idą, idą, idą!

- Prościusieńko na nas idą! Skarbnik chichocze a on duch taki jasny jak belka żelazna z ognia wyjęta! Oj, oj, ojoj! Nie, nie mogę patrzeć, bo oślepnę, albo jeszcze gorzej!

- Ludzie, uciekajcie!

- Schowajmy się do chodnika!


Górnicy kryją się w głębi chodnika, ale wychylają głowy, kiwając ku sobie na znak przestrachu i zdziwienia. Potem nikną w chodniku zupełnie i dopiero w ciągu dalszej akcji, powodowani ciekawością, znowu wychylają się, zrazu trwożnie, potem nieco śmielej.

Z prawej wychodzą na scenę Skarbnik i Geniusz Sztuki. Skarbnik, starzec zupełnie łysy, z białą brodą po pas, w dużych okularach, spoza których rzuca w bok badawcze spojrzenia, w stroju starszego sztygara, bardzo pochylony, podpiera się kilofem, w lewej ręce czapka górnicza. Geniusz w postaci młodzieńca w greckim stroju, maska aktorska w lewej ręce, ukazuje się na tle światłości, staje zdumiony i mówi.

Geniusz Sztuki:

Dokąd mnie wiedziesz, Skarbniku ponury,

Z przybytków Sztuki, Piękna i Natchnienia,

Wieczystej wiosny, i kwiatów, i sławy?

Tu dymem czarnym pokryte lazury,

Grzmi burza maszyn, wre trud bez wytchnienia,

Posępność w twarzach, wzrok nieufny, mgławy!

Gdziekolwiek stopą dotknę suchej ziemi,

Wyrasta węgiel bryłami czarnymi!

Wyciągam ręce i cofam z odrazą,

Bo wszędzie zimne, nieczułe żelazo!

Tu i pierś ludzka musi być jak bryła

I od skał twardsza, gdy je pokruszyła,

Źrenica chłodna na blasków potoki,

Kiedy spod słońca bieży w kopalń mroki

A ręka w gorzkiej, życiowej potrzebie

Czyż będzie sięgać gwiazd na sztuki niebie,

Kiedy je liczy wciąż na swojej dłoni

I z całym trzosem inne niebo dzwoni?!


SKARBNIK (wybuchając śmiechem, nie bez ironii):

.........

cdn.