Zagłębiowskie legendy: "O skarbach Sitkowej" (Będzin): Różnice pomiędzy wersjami
(Utworzył nową stronę „Było to wówczas, gdy na będzińskim stolcu burmistrzowskim siedział sławetny Jan Haler, któremu rajcowali Klimunt Strach, Wojciech Zaremba i Urban Pirożek, a wó...”) |
Nie podano opisu zmian |
||
Linia 9: | Linia 9: | ||
Po jego śmierci władze miejskie rozpoczęły poszukiwania, które jednak pozostały bez rezultatu. | Po jego śmierci władze miejskie rozpoczęły poszukiwania, które jednak pozostały bez rezultatu. | ||
Później zaczęli poszukiwać skarbu rozmaici kandydaci na bogaczów, których w każdym dziesiątku lat było po kilku. Jednak i ci niczego się nie doszukali. Tak więc od 1579 roku skarby Sitkowej spoczywają w ziemi gdzieś obok kościółka i czekają na odkrywcę. | Później zaczęli poszukiwać skarbu rozmaici kandydaci na bogaczów, których w każdym dziesiątku lat było po kilku. Jednak i ci niczego się nie doszukali. Tak więc od 1579 roku skarby Sitkowej spoczywają w ziemi gdzieś obok kościółka i czekają na odkrywcę. | ||
[[Kategoria:Marian Kantor-Mirski|Zagłębiowskie legendy i podania]] | |||
[[Kategoria:Zagłębiowskie legendy i podania|Będzin]] | |||
[[Kategoria:Legendy i podania powiatu będzińskiego|Będzin]] |
Aktualna wersja na dzień 11:04, 16 lis 2016
Było to wówczas, gdy na będzińskim stolcu burmistrzowskim siedział sławetny Jan Haler, któremu rajcowali Klimunt Strach, Wojciech Zaremba i Urban Pirożek, a wójtował Łukasz Sędzicki. W tym to czasie zmarła w mieście niejaka Sitkowa, właścicielka domu, stojącego w rynku w sąsiedztwie Wańka rzeźnika i Krzysztofa Gorącego. Ponieważ zeszła była z tego świata bezpotomnie, wszystko co po niej pozostało, prawem kaduka miało przejść na własność Prospera Prowany, żupnika krakowskiego i starosty będzińskiego.
Zanim jednak dopełniono wszystkich formalności, dom po nieboszczce stał opieczętowany i pilnie strzeżony, iże wiedziano w mieście, że po Sitkowej prócz domu, pozostały dwa wielkie garnce pieniędzy, które przechowywała w skrzyni zamczystej. W trzecią niedzielę po św. Michale w 1579 roku zebrał się wielki sąd burgrabiowski z landwójtem na czele, któremu ławnikowali - Bartłomiej Szczygieł, Jakub Szwancar, Albert Lupa, Bartłomiej Gnieciwiśnia, Jan Łagiski i Laurenty Warmus. Sąd ów na mocy listu Prowany, miał oddać dom Sitkowej Lukaszowi Sędzickiemu, który go kupił od starosty za sumę 32 złotych polskich. Gdy sławetny sąd z Janem Halerem na czele zjawił się przed domem Sitkowej, okazało się, iż już ktoś w nim gospodarzył, gdyż drzwi tylne były nadłupane, zamek oderwany, a w izbie skrzynia rozbita i pusta. Przeprowadzone śledztwo, nie wykryło włamywacza. Dopiero w parę miesięcy później gruchnęła po mieście wieść, iż burgrabia starościński na łożu śmierci wyznał, iż on to w nocy wykradł dwa garnce pieniędzy ze skrzyni nieboszczki Sitkowej, i że je w obawie przed wykryciem przestępstwa, zakopał podle kościółka św. Tomasza. Po jego śmierci władze miejskie rozpoczęły poszukiwania, które jednak pozostały bez rezultatu. Później zaczęli poszukiwać skarbu rozmaici kandydaci na bogaczów, których w każdym dziesiątku lat było po kilku. Jednak i ci niczego się nie doszukali. Tak więc od 1579 roku skarby Sitkowej spoczywają w ziemi gdzieś obok kościółka i czekają na odkrywcę.