Zagłębiowskie legendy: "Mogiła powstańca" (Dobieszowice)
Opowiadają starzy ludzie, że w lasach na północny zachód od dworu w Dobieszowicach, istnieje mogiła powstańcza. Mimo skrupulatnego poszukiwania mogiły owej nie zdołałem odnaleźć. Natrafiłem jedynie ma mały kopiec, porosły młodym lasem, który być może kiedyś miał większe rozmiary. O tej mogile tak opowiada legenda: Było to w czasie powstania styczniowego. W lasach dobieszowickich ukrył się jakiś oddział powstańców, któremu przewodziła młoda pani przebrana po męsku. Oddział ten przybył do Dobieszowic w burzliwą noc, zmęczony, głodny oraz zziębnięty. Mieszkańcy wioski przyjęli gościnnie rozbitków, napoili i nakarmili, zaś na drugi dzień mieli ich przeprowadzić za Brynicę.
Tymczasem ktoś doniósł, że od strony Rogoźnika ciągnie chmara kozaków. Powstańcy pozbawieni broni, pochwytali co który mógł, ten topór, ów siekierę, inny widły lub kosę i pospiesznie opuścili wioskę zdążając w stronę lasu, który widniał na zachodniej pochyłości wzgórza. Zaledwie opuścili wioskę, gdy Moskale wpadli z wielkim łomotem i krzykiem, wyciągali ludzi z chałup, bili ich i katowali, domagając się wskazania miejsca, gdzie ukryli się powstańcy. Nie pomogło katowanie, lud zaciął się i milczał. Ale znalazł się jakiś zaprzaniec we dworze, ponoć jakiś "szołdra" nie Polak, który zdradził kierunek, w którym udali się powstańcy. O świtaniu ruszyli kozacy w stronę wskazaną, a w niedługi czas później posłyszeli mieszkańcy Dobieszowic odgłosy walki. Około południa udano się gromadą do lasu i natrafiono na kilkunastu powstańców, leżących już bez życia w kałuży krwi, strasznie pokłutych spisami i odartych zupełnie z odzieży. Dobieszowianie wykopali grób na miejscu, złożyli doń ciała bohaterów, a następnie na nim ustawili sosnowy krzyż.
Gdy powrócono z lasu, chciano rozprawić się z owym zdrajcą obmierzłym, lecz wszelkie jego poszukiwania nie dały rezultatu. Później dowiedziano się, że ze strachu uciekł na Śląsk jeszcze tej nocy i już więcej go w wiosce nikt nigdy nie widział.