Bożonarodzeniowe zwyczaje zagłębiowskie

Z WikiZagłębie
Wersja do druku nie jest już wspierana i może powodować błędy w wyświetlaniu. Zaktualizuj swoje zakładki i zamiast funkcji strony do druku użyj domyślnej funkcji drukowania w swojej przeglądarce.

"Dawne zwyczaje bożonarodzeniowe na ziemiach Zagłębia Dąbrowskiego" - Adrian Rak [1]

Kultura i tradycja Zagłębia Dąbrowskiego ma mocne korzenie w folklorze ludowym. Stąd też silne oddziaływanie pór roku na różnorodność, bogactwo zwyczajów, wierzeń i przesądów. Na pewno rozwojowi kultury sprzyjał okres zimowy. W tym czasie do najbogatszych w formie należał okres świąt Bożego Narodzenia- tak zwanych Godnich Świąt. Boże Narodzenie poprzedzał adwent- czas przedgodowy. Ten okres obfitował w przygotowania do świąt, niczym nie różniący się od czasów współczesnych. Przede wszystkim dokonywano niezbędnych zakupów, sprzątano, czy zajmowano się wypiekiem chleba. W dzień wigilii, o świcie młodzi chłopcy zbierali się i czynili różne mniej lub bardziej złośliwe psoty i figle (na początku lat 80. XX wieku, w niektórych miejscowościach zwyczaj ten był praktykowany). "Zdarzało się, że rozbierali wóz lub sanie na części, które po cichu zanosili na dach chałupy lub stodoły i tam je montowali, na dachy wciągali także pozostawione na podwórzu narzędzia". Czasami pozostawione przedmioty były zbierane w jednym umówionym miejscu, np. w Ogrodzieńcu była to sadzawka za figurą św. Jana. Ponadto przewracano ustępy, podstawiano koryta z wodą pod drzwi chałup. Czasami do żartów przyłączały się także dziewczęta. Głównymi "ofiarami" dziewczęcych żartów stawały się "plotkary". Do porannych zwyczajów należało także malowaniem wapnem przez chłopców szyb w oknach domów, w których zamieszkiwały dziewczęta. Także drzwi i ściany domów, przyozdabiane były kredą lub czarna farbą. malowano przede wszystkim wizerunki ludzi lub zwierząt, tzw. dziady. Wszystkie psoty i figle, które nierzadko wywoływały duże zamieszanie, zrzucane były na te co "po nocy latając nadespeciło poczciwym ludziom". Dzień wigilii uważany był za przepowiednię całego następnego roku. Gospodarze np. tego dnie starali się nie wydawać pieniędzy, gospodynie zaś zaganiały domowników do prac domowych, aby "w pracy cały rok przeszedł" (no i pewnie by był porządek w domu:) ). Na śniadanie zjadano postne potrawy, np. podawano żur gotowany z grzybami oraz ziemniaki. Potrawa ta musiała wystarczyć wszystkim do wieczora. Tak jak obecnie, dzieci z niecierpliwością wypatrywały pierwszej gwiazdki". Kiedy się ona pojawiła, stół posypywany był sianem i przykrywano białym obrusem. Wokół stołu zbierali się wszyscy domownicy, zaś gospodarz żegnając się brał opłatek, którym łamał sie z gospodynią, potem z dziećmi, następnie z pozostałymi uczestnikami wieczerzy i ze służbą. Każde przełamanie się opłatkiem celebrowane było słowami "łam mnie a służ mnie". Osoby, które brały opłatek od gospodarza, kłaniały się ku ziemi oraz obejmowały gospodarza za nogi. Po tym, wszyscy zasiadali do stołu. Liczba osób przy stole była rygorystycznie przestrzegana wszystkich osób zgromadzonych musiała być parzysta liczba. Wiązało się to z przesądem, iż w razie nieparzystej liczby ktoś z obecnych może nie dożyć następnych świąt. Liczba potraw zgromadzonych na stole musiała być nieparzysta. W biednych rodzinach potraw było trzy, zaś w bogatych siedem. Podstawę stanowiła: kasza jęczmienna z siemianiatką, wyciskaną z siemienia konopowego; kasza z grzybami oraz tzw. płatki, czyli kluski z kaszy tatarczanej z makiem. Podawano także kapustę z grzybami i bigos, czy ziemniaki polane sosem z gotowanych, suszonych śliwek, które przecierano i lekko słodzono.Podczas okupacji hitlerowskiej ograniczano się do śledzia i kapusty. W związku z urbanizacją i industrializacją Zagłębia wiele potraw zostało zapożyczonych z miast. W jadłospisie znalazły się znalazły sie takie potrawy jak sałatka jarzynowa, śledź w oliwie, ryba, kapusta z grzybami, czy kluski z makiem. Na wsiach po wieczerzy wigilijnej gospodarz zanosił opłatek do zagrody. Natomiast w domu, w oczekiwaniu na pasterkę, śpiewano kolędy. Dziewczęta wyganiały miotłą chłopaków, zaś same odprawiały "wróżby", która z dziewcząt pierwsza wyjdzie za mąż. Wszystkie dziewczęta gromadziły się w kole, do którego wpuszczany był gąsior. Pierwsza, która została "uszczypnięta", wg tradycji miała wyjść za mąż. Istniały też inne wróżby, jak np. „przekładanie butów na przemian z cielęcymi kośćmi od kąta izby w kierunku drzwi wejściowych”. But panienki, który jako pierwszy znalazł się przy drzwiach miała rychło wyjść za maż. Ponadto popularna była także wróżba z kawałków drewna, które musiały zostać skradzione sąsiadowi. Tej osobie, która przyniosła parzystą liczbę drewienek, przepowiednia miała się spełnić. Przed pasterką, gospodarz szedł do ogrodu, gdzie potrząsając drzewami mówił „wstańcie drzewka, ródźcie i na pasterską mszę pójdzie”. Zwyczaj ten miał zapewnić urodzaj w następnym roku. Następnego dnia odprawiano święcenia ziarna owsa i grochu. Po ewangelii część ziarna rzucano na księdza, na pamiątkę ukamienowania św. Szczepana, pozostała część przechowywany była do wiosny w celu zapewnienia sobie dobrych zbiorów. Święcone ziarno było dosypywane do zboża przeznaczonego na siew lub rozsypywano je po polu. Przy tej czynności mówiono „przecz diable z ostem, bo ide ze święconym owsem”. W drugi dzień świąt lub w następny dzień gospodarz wymiatał słomę z izby. Część przeznaczona była dla bydła, by zapewnić lepszy chów, zaś pozostała część służyła do ochrony drzew przed mrozem, owadami oraz oczywiście miała gwarantować urodzaj. W tym dniu rozpoczynano także kolędowanie. Jako pierwsi na wieś wyruszali pastuszkowie, którzy chodzili od domu do domu śpiewając kolędy. Za to otrzymywali drobne datki. W małych miasteczkach grupy kolędników chodziły z gwiazdą „umieszczoną w kolorowo pomalowanym, osadzonym na drążku przetaku”. W okolicach Siewierza kolędnicy dziękując za podarki mówili w ten sposób:

„Bóg wam zapłać gospodarzu za kolędę, I Wam także poni gospodynio, Bóg zapłać, W polu, w sadzie i na roli Niech pan Bóg scęści! Niech wam kozda krowa ceber milka daje, Niech wam kozda kokota po trzy jaja niesie. Świnie, krowy i jagnięta by się chowały a zdrowe były Gospodyni, gospodarzowi i dziatkom zdrowie daj Panie, Niechajze kozdy od pana Jezusa łaski doznaje, Bydlarz i dzieucha, koniarz i pastyrka, By was słuchali a przy zdrowi byli”.

Popularna wśród mieszkańców okolic Siewierza i Zawiercia była szopka świąteczna. Szopka była obnoszona przez dwóch chłopców, którzy poruszali drewnianymi figurkami w rytm dźwięków skrzypiec lub w późniejszym okresie harmonii. Najbarwniejsze jednak były przedstawienia kolędziarzy z Królem Herodem. Grupa składała się z poprzebieranych mężczyzn- ułan, Turek, anioł, diabeł, śmierć, marszałkowie oraz na czele król Herod. Wszystko oprawione było muzyką graną przez skrzypka lub harmonistę. Kolędziarze ze swym przedstawieniem chodzili po miasteczkach i wsiach od Bożego Narodzenia, aż do Matki Boskiej Gromnicznej (2 luty przyp. autor). Grupka chodziła od domu do domu, gdzie przyjmował ich gospodarz. Za przedstawienie kolędnicy otrzymywali pieniądze oraz poczęstunek, „wynagrodzenie” odbierał jeden z członków zespołu, przeważnie anioł. Większość opisanej powyżej tradycji zamarła już na ziemiach Zagłębia Dąbrowskiego, jednakże dobrze jest o nich pamiętać, by wiedzieć jak niegdyś obchodzono święta Bożego Narodzenia. Obecny wpływ kultury masowej, jak również industrializacja Zagłębia spowodowały zanik tradycyjnych zwyczajów. Ale czy na pewno? Wraz z rozwojem przemysłu i migracją zarobkową, kultura i tradycja Zagłębia jednak wzbogaciły się o nowe elementy zapożyczone z miast, czy innych regionów. Co pozwala sądzić, iż kultura Zagłębia zmienia się, ale nie umiera.


Przypisy

  1. Więcej: „Opis tradycji i zwyczajów za „Folklor Zagłębia Dąbrowskiego”, pod red. Janiny Marcinkowej, Krystyny Sobczańskiej, Władysława Byszewskiego, Centralny Ośrodek Metodyki Upowszechniania Kultury, Warszawa 1983, s 19- 40.