Zagłębiowskie legendy: "Przygoda górnika" (Sławków)
Było to w czasie drugiego najazdu Tatarów. Na kopalni na Pinicach pracował pewien młody górnik, który w Sławkowie miał narzeczoną. Widząc, że watahy tatarskie zbliżają się od strony Ogrodzieńca, puścił się nocą do Sławkowa, aby ostrzec ukochaną przed niebezpieczeństwem. Nie wiedział nieboraczek, że w Sławkowie grasowała już dzicz, a jego narzeczona wzięta już była w jasyr.
Gdy przybył potajemnie do miasta i dowiedział się o nieszczęściu, postanowił iść na poszukiwanie narzeczonej. Modląc się gorąco, wyszedł za miasto, i oto coś nagle przed nim zajaśniało. Spoglądnął zdziwiony i zobaczył św. Barbarę. Padł na kolana przed nią i błagał o pomoc. Św. Barbara litując się nad młodzieńcem, wzięła go za rękę i poprowadziła do Łosienia, gdzie w lesie Tatarzy rozłożyli się obozem. Obok, pod jedną sosną, zobaczył górnik swą narzeczoną, skrępowaną sznurami i mocno pokrwawioną. Rzucił się na ziemię, a czołgając się, zbliżył się do ukochanej, przeciął krępujące ją sznury, a potem chwycił ją w ramiona i począł uciekać. Spostrzegli to Tatarzy. Z krzykiem i kupą rzucili się za nim w pogoń. Nieszczęsny górnik czuł, że napastnicy zwolna go doganiają. Zaczął się znów gorąco modlić do św. Barbary. I oto zjawiła się patronka górników, tupnęła nóżką o ziemię, która się rozstąpiła, kryjąc w swym wnętrzu młodzieńca i narzeczoną. Patrzy górnik gdzie jest, no i spostrzega, że jest w chodniku podziemnym, który prościutko prowadzi gdzieś do góry. Klęknął, podziękował modlitwą za ocalenie, a potem ruszył naprzód. Po niedługim czasie wyszedł na powierzchnię nad Przemszą pod Sławkowem, w którym już Tatarów nie było. A był to ten korytarz podziemny, który prowadził ongiś z zamku Sławkowskiego w stronę Łosienia, gdzie miał wylot. Dziś wejścia oba są zawalone gruzem, że je trudno odnaleźć.