Zagłębiowskie legendy: "O rycerzach rabusiach na Świnicy" (Koziegłowy): Różnice pomiędzy wersjami
(Utworzył nową stronę „Przed wielu wiekami na zamku Świnica zwanym, leżącym podle Koziegłów, po którym nic pozostało już ani śladu, siedział bitny szlachcic-rycerz z przezwiska Świ...”) |
Nie podano opisu zmian |
||
Linia 18: | Linia 18: | ||
Wkrótce potem z polecenia panującego księcia, zamek na Świnnicy zburzono, a miejsce gdzie stał - zaorano. | Wkrótce potem z polecenia panującego księcia, zamek na Świnnicy zburzono, a miejsce gdzie stał - zaorano. | ||
Na pamiątkę zaś owej walki na kozie łby, zamek i osadę zwące się do tej pory Żabikrug, przezwano Koziegłowami. | Na pamiątkę zaś owej walki na kozie łby, zamek i osadę zwące się do tej pory Żabikrug, przezwano Koziegłowami. | ||
[[Kategoria:Marian Kantor-Mirski|Zagłębiowskie legendy i podania]] | |||
[[Kategoria:Zagłębiowskie legendy i podania|Koziegłowy]] | |||
[[Kategoria:Legendy i podania powiatu myszkowskiego|Koziegłowy]] |
Aktualna wersja na dzień 11:20, 16 lis 2016
Przed wielu wiekami na zamku Świnica zwanym, leżącym podle Koziegłów, po którym nic pozostało już ani śladu, siedział bitny szlachcic-rycerz z przezwiska Świński. Skąd przybył i jak się właściwie zwał, nikt nie wiedział. Zjawił się pewnego wieczora z garścią takich samych jak on sam zawalidrogów, zajął ruiny grodziska i rozgospodarował się w nich na dobre. Chodziły wieści, że przybył z Moraw albo i z Czech, choć nie brakło i takich, co twierdzili że jest wywołańcem germańskim, co uszedł z rodzinnego kraju przed karą, na jaką się naraził za rozbój na publicznych drogach.
W kilka dni po przybyciu, zabrał się do odbudowy zamczyska. Po upływie niedługiego czasu już sterczała na niewielkim wzgórzu warownia, choć małych rozmiarów, ale bardzo mocna. Wszystko byłoby dobrze, gdyby pan Świński, jak się sam kazał nazywać, nie zaczął robić świństw i działać po świńsku. Przypomniało mu się widocznie jego niecne a dawniej uprawiane rzemiosło, bo oto pewnego dnia wypadł uzbrojony od stóp do głowy, na czele swej bandy, i rozpoczął się rozbijać po publicznych traktach, rabując i mordując przejezdnych w biały dzień. Nocami nie mając co robić na publicznych drogach, napadał okoliczne osady, grabiąc bez litości, co mu tylko w ręce wpadło. Okrutny strach padł na ludność sąsiednich wiosek. Nikt nie był pewny życia i mienia. Wszak okrutnik nie tylko rabował, ale również puszczał z dymem niejednokrotnie i całe osady. Pewnej nocy wracając z wyprawy zbójeckiej na Wojsławice, zetknął się ze zbrojnym oddziałem, któremu przewodził późniejszy pan i dziedzic zamku Żabikrug. Wywiązała się między rabusiami a wojskami królewskimi walka, w której pan Świński, został ciężko ranny. U prowadzony przez swych knechtów z pola bitwy, długo leczył się, walcząc ze śmiercią na zamczysku Świnnicy. Leżąc na łożu boleści, rozmyślał o niecnym swem życiu, którego trzymał się kurczowo. Chciał być zdrów, aby mógł się zemścić. Więc ślubował, że o ile odzyska zdrowie, wybuduje w pobliżu najprzód kościół a potem ruszy na poszukiwanie owego dowódcy oddziału, który go w boju ciężko poranił i zemsty swej dokona. W niedługi czas po tym ślubowaniu, zdrowie jego zaczęło się poprawiać, a rany goić. Zwołał więc swoją bandę, zwierzył jej się ze swego zamiaru, rozkazał obrać miejsce i przygotować budulec na kościół. Posłuszna banda opryszków ruszyła na poszukiwanie miejsca, a gdy je znalazła, zaczęła ścinać potężne modrzewie, przygotowując ż nich belki pod budowę. Gdy już wszystko było gotowe, zawiadomiono o tym pana na Świnnicy, który bez zwłocznie kazał się nieść na wyznaczone pod kościół miejsce. Po jego przybyciu i z jego rozkazu, rozpoczęto natychmiast budowę i wkrótce wśród boru stanęła świątynia, która później stała się kościołem parafialnym osady Żabikrug, zwanej następnie Koziegłowami. Od tego czasu wiele wody upłynęło w Bożym, Złotym i Sarnim Stoku. Na łąkach, na zachód od kościoła, stanęło zamczysko nazwane Żabikrug, a panem tego zamczyska był nie kto inny, tylko ów dowódca oddziału, co to mocno poturbował opryszka ze Świnnicy. Gdy tenże o tem się dowiedział zebrał swoją watahę i napadł znienacka na zamek Żabikrug. Nieliczna załoga tego ostatniego, dzielny stawiła opór napastnikom. Wiele dni szturmował pan Świński warownię, lecz bezskutecznie. Nie widząc innego sposobu zdobycia zamku, postanowił wygłodzić jego załogę. Spostrzegł jednak owe przygotowania opryszków pan Zabikruga i postanowił zakończyć w nocy walkę. Gdy zapadły ciemności, rozkazał prać do nieprzyjaciela kozimi głowami z odpowiednich machin. Dziwne pociski wzbudziły tak szalony popłoch w szeregach oblegającej bandy Świńskiego, że w panicznym strachu odstąpiła od oblężenia, uciekając na złamanie karku do swego zamczyska na Świnnicy. Widząc to załoga Żabikruga, wypadła wraz z swym panem za uciekającymi, a dopadłszy ich w pobliżu kościoła, wycięła bandę do nogi. Uszedł tylko sam pan Świński z jednym sługą. Wkrótce potem z polecenia panującego księcia, zamek na Świnnicy zburzono, a miejsce gdzie stał - zaorano. Na pamiątkę zaś owej walki na kozie łby, zamek i osadę zwące się do tej pory Żabikrug, przezwano Koziegłowami.